Kryształowa

Wzięło mnie dziś na rozkminy – 29 kwietnia rozpoczyna ciąg pozytywnych zdarzeń w moim życiu i od tego dnia przez kolejny miesiąc są ciągłe imprezy, praktycznie co tydzień. Zastanawiałam się dzisiaj, szukając daty na obrączce, czy gdyby cofnąć się te paręnaście lat, ponownie powiedziałabym TAK….???

Pamiętam ten dzień, jakby był wczoraj. Od rana się chmurzyło, tylko po to, żeby o 13:00 zaczęło podać. Zeszłam z 4 pietra i zdałam sobie sprawę, że mój makijaż i suknia są w zagrożeniu. Krople deszczu spadały na mnie jedna za drugą. Chcąc szybko schować się przed deszczem wsiadałam do samochodu, uderzając łbem i nabijając sobie guza.

Sesja zdjęciowa przebiegła szybko, no bo jak tu robić zdjęcia, skoro z nieba się leje. Dobrze, że na Starówce są arkady i była kawiarnia, którą mogliśmy wykorzystać – dzięki ich uprzejmości, chociaż jakaś pamiątka z sesji jest do dzisiaj. Uśmiech podczas sesji nie schodził mi z ust, tak naturalnie, tak naprawdę, ubaw miałam po pachy w tym deszczu.

Gdy dojechaliśmy do kościoła, moja wymarzona suknia w waniliowym kolorze miała już barwy waniliowo-czarne. Cały jej dół był brudny, co oczywiście nie umknęło uwadze spostrzegawczych Gości 😉

Przysięga, życzenia, zajarany papieros w drodze do domu weselnego, chleb, sól i kieliszek ohydnej wódki, który ściął mnie z nóg po całym dniu głodówki i jakiś tabletkach na uspokojenie, które rano dała mi moja mama. A potem już „najszybsze” wesele w moim życiu. Dlaczego najszybsze??? Bo minęło mi momentalnie, jakbym na nie przyszła i od razu wyszła. Podobno było fajne – przynajmniej tak mówili niektórzy 😉

Niektórzy też mówili: „jak brzydka pogoda…pada…to źle wróży”, albo: „deszcz to biedę wróży” lub: „burzliwy ten Wasz związek będzie i będziesz dużo płakała”. No cóż… tak sobie myślę, że nici z tych wróżb, nic z tego się nie sprawdziło – no może jedynie ta bieda, bo pisząc do Was siedzę w spodniach porwanych na kolanie….ale uwielbiam te spodnie 🙂

Wybraliśmy Kwiecień na nasze zaślubiny, a to też podobno masakra, bo „R” brakuje w nazwie. Ja nie wiem, jak nam to w ogóle wszystko wyszło…

Tak właśnie doczekaliśmy z mężem 15 rocznicy ślubu – kryształowej – przeżyliśmy ze sobą półtorej dekady w małżeństwie (bo realnie to ponad 2 dekady). Kryształ to twardy kamień, który ciężko zniszczyć…zobaczymy.

TAK – powiedziałabym ponownie. TAK TAK TAK!!!

I tak na marginesie – jeśli kochasz i jesteś szczęśliwy, nic nie jest w stanie popsuć Ci dnia, nawet deszcz 🙂 A w związku…no cóż – tu jest jak w dobrej hollywoodzkiej produkcji: raz słońce, raz deszcz 🙂